Druhowie
Każdy z Was okopał się na swoich pozycjach i nie chce ustąpić. Prawda leży zapewne gdzieś po środku. Ja prywatnie przyznam, że jeśli chodzi o wizje państwowej „opieki nad obywatelami”, „racjonalnego ustawodawcy”, naturalności i swobody harcerskiego wędrowania – to wizja Lecha jest mi bliższa.
Jedną z cech wolności – jest to, że każdy ma prawo wybrać dowolną formę samobójstwa – każdy „dureń” ma prawo pójść w góry, wypłynąć na morze, wsiąść na konia albo do samolotu... i posłom, urzędnikom administracji, instruktorom, przewodnikom – nic do tego!
Sprawa się trochę komplikuje, kiedy w grę wchodzą kwestie odpowiedzialności za innych. Zaczynamy mieć doczynienia ze zorganizowaną turystyką, rekreacją ruchową, czy treningiem sportowym. Tu podzielam wiele obaw SeFera. Choć mam przeczucie, że i w tych sprawach posłowie, samorządowcy, urzędnicy nie są w stanie „ochronić obywateli przed wypadkiem”. No chyba, że zabronią w ogóle danej formy aktywności czyniąc turystykę, wspinaczkę, żeglarstwo, jeździectwo... itd. nielegalnym
Ale nie oto chodzi by w wolnym kraju delegalizować różne formy aktywności – prawda? Więc sprawę należy pozostawić w dużej mierze „wolnemu rynkowi”. Sprawy są proste. Jeśli jakiś pilot lub przewodnik będzie niesympatyczny, niedomyty i śmierdzący, albo będzie nudził i gadał i od rzeczy to więcej dany organizator go nie zatrudni. Jeśli na danemu organizatorowi przydarzą się wypadki – to w dzisiejszych czasach polegnie medialnie i finansowo. Żaden „klient” nie przyjdzie do takiego organizatora.
Śmiem podejrzewać, że dwa-trzy „dobre” wypadki i zasądzone po nich odszkodowania oraz infamia w mediach są w stanie „zabić” taką organizacje jak nasze ZHP!
A propos „harcerzy”. Jest nas z roku na rok coraz mniej. Ale wciąż jest na tyle dużo, że „harcerze” to określenie bardzo nie jednorodne. Bardzo różni „harcerze” zajmują się specjalnościami, a turystyką w szczególności.
- Mamy harcerzy w polarach, goretexach, wibramach, kaskach, rakach z czekanami i linami. Mam również harcerzy w wojskowych opinaczach i moro.
- Mamy w harcerstwie „wyfiokowane paniusie”, które na każdym postoju muszą wziąć 3 kwadranse prysznicu i przyczesać grzywkę. I mamy w harcerstwie „prawdziwych traperów”, którzy nie zmieniają skarpet i bielizny dopóki sama się nie połamie. Przejście takiej grupy jest na szlaku wyczuwalne jeszcze przez kwadrans. Za to mają pewność, że żaden niedźwiedź ich nie ruszy
bo nieświeżych mięs nie jada 
- Mam instruktorów studentów lub nauczycieli z kompletem uprawnień instruktora rekreacji ruchowej, przewodnickimi, ratowniczymi... itd. Mam drużynowych 16 letnich w stopniu wywiadowcy
- ...
etc, etc, etc.
Moim marzeniem jest, aby wszyscy ci „harcerze” mogli liczyć na wsparcie swoich działań. Tak aby były one bezpieczne. Nie pociągały za sobą zbyt wielkiego ryzyka dla Organizacji. A jednocześnie poprzez wędrówkę, żeby harcerze przygotowywali się do odpowiedzialności, rozwijali przyjaźnie, doskonalili umiejętności działania w grupie, no i sukcesywnie usamodzielniali się.
Załóżmy, ze jestem młodym drużynowym i zwracam się do Was Druhowie z prośbą o pomoc w organizacji wędrówki. Jakie odpowiedzi mogę usłyszeć?
Weź se wynajmij przewodnika – sorry, ale taka odpowiedź mnie nie satysfakcjonuje. Po pierwsze generuje dodatkowe kaszty, a nawet jeśli nie - to zawsze jest to „ktoś obcy”. Z mojego doświadczania prędzej, czy później pomiędzy instruktorem zewnętrznym a drużynowym harcerskim dojdzie do konfliktu priorytetów. Kwestia rozróżnienia co jest celem (dla instruktora z zewnątrz), a co jest tylko drogą (dla harcerskiego).
Weź se idź na kurs przewodnikowski (gdzieś tam) – odpowiedź trochę lepsza. Generuje koszty już indywidualnie,
no ale będziesz miał uprawnienia to se dorobisz – prawda to ale tym sposobem często wycieka nam kadra z Organizacji. Kto zrobi uprawnienia i zaczyna gonić za „odkuciem” się za koszty kursów wpada w wir usług komercyjnych i często znika z harcerstwa.
Weź poproś komendę hufca (chorągwi) aby Cię wysłała na kurs (gdzieś tam) rozwiązanie warte popularyzacji, ale mało znane – podpisujesz porozumienia o wolontariat w ramach którego Twoja komenda finansuje Ci kurs, a Ty w zamian deklarujesz dalszą społeczna pracę w drużynie, poprowadzenie obozu (ów). Fajne, ale trudne gdyż wiele komend nie radzi sobie z pozyskiwaniem środków na własne funkcjonowanie, a co dopiero z szkoleniem wolontariuszy...
Weź poproś instruktora z chorągwi X z hufca Y ma uprawnienia i pojedzie z Wami – rewelacyjny system działający w HSR, gdzie instruktorzy są bardzo mobilni, wymieniają się między hufcami a nawet chorągwiami. Bardzo pozytywne – jednak powinno być traktowane, jako rozwiązanie awaryjne, doraźne. Bo każde środowisko specjalnościowe powinno dążyć do wyszkolenia w dłuższej perspektywie własnej kadry.
Przyjedź do nas na kurs – mamy tani kurs prowadzony przez instruktorów harcerskich, pozyskaliśmy środki na materiały i kilkanaście godzin z zewnętrznymi specjalistami, zatwierdziliśmy program szkolenia w ministerstwie sportu/u marszałka województwa/w GK ZHP (niepotrzebne skreślić) i będziesz miał papier uznany chroniący Twoje 4litery. – To by było fajne, nie?
Druhowie konkrety dla młodych drużynowych poproszę! A nie spory o role Państwa i korporacji zawodowych!
Zamiast toczyć dysputy na temat „racjonalnego ustawodawcy” jeśli jesteście w posiadani wiedzy, że w jakimś prawie będą zmiany, które nas dotyczą to poproszę o informacje. Proszę przesłać krótkiego newsa typu
w Komisji Sejmowej ds... itd. na posiedzeniu z dnia ... dyskutowano nad projektem ustawy nr... itd. albo w Biuletynie Informacji Publicznej urzędu/ministerstwa... ukazał się projekt rozporządzenia ... gdzie proponowane zmiany/zapisy dotkną naszych drużyn/drużynowych/instruktorów/harcerskie komendy – zapisy te są dla nas korzystne i koniecznie trzeba je poprzeć / są nie korzystne i należy dążyć do ich odrzucenia... aby najlepiej chronić interesy naszych drużyn/instruktorów/komend proponuje następującą redakcję tego punktu
To pozwoli mi skopiować zawartość do
formularza zgodnego z ustawą o lobbing’u i przekazać Naczelniczce do akceptacji... I jeśli sprawa jest zrozumiała i prosta to Naczelniczka lub ktoś z GK przedłoży nasze stanowisko na komisji lub wyśle do właściwego urzędu. Jeśli sprawa jest bardziej skomplikowana i wymaga fachowej argumentacji postaram się o pisemne upoważnienie Naczelniczki dla wnioskującego do reprezentowania ZHP w tym konkretnym procesie legislacyjnym. Tyle sprawa prosta...
W tym kontekście mam trochę żalu do Ciebie Lechu, że informacje o projekcie, tym razem (szczęśliwie) korzystnym dla nas zapisie znoszącym 1000m, wieszasz na forum zamiast przesłać do wydziału na specjalnosci[małpa]zhp.pl. Termin składania uwag był do końca marca

a pracownicy kancelarii MSWiA nie czytają forum zhp. Natomiast jak dostaną te same informacje
w formularzu i w terminie to MUSZĄ się ustosunkować i opublikować w BIPie.
Także CZUWAJCIE druhowie CZUWAJCIE, a jakby co to piszcie!