t.m.nowak napisał:
[...] Surviwal bowiem zakłada walkę ze światem przyrody, zmaganie o życie w ekstremalnych warunkach - tymczasem w Polsce nigdy nie mamy ani mrozów poniżej -30 st. C, ani pustyń powyżej 1.000 km kwadr., na których temperatura przekracza +40 st. C, a z każdego lasu idąc w jednym kierunku mozna wyjść najpóźniej po kilku godzinach! Żeby przetrwać w Polsce wystarczy więc na prawdę bardzo podstawowa wiedza. Problem polega na tym jak przezyć przygodę, doznać niezapomnianych wrażeń, odpocząć od miejskiego betonu?
Tu wydawałoby się pasuje puszczaństwo. Ale z drugiej strony puszczaństwo w Polskich warunkach przypomina raczej relację armatę wobec komara - bo jeśli nawet mamy Puszcze, to są one tak silnie chronione, że nie można tam "puszczować". [...]
g00rek napisał:
[...] totemizm istniał w harcerstwie od zawsze, często związany był w naszych warunkach właśnie z naszymi - słowiańskimi korzeniami... Tak na prawde oznaczał on właśnie bogate zdobnictwo obozowe po prostu. Tylko ... i aż. Bo niestety dziś ono umiera

Wydaje mi się, że problem, o którym dyskutujemy ma dość silne podłoże w nas samych. Bo raczej nie warunki terenowe i klimatyczne stają na drodze do przeżycia pięknej przygody, ale oczekiwania, jaką ona ma być, które w ostatnich latach zmieniły się znacząco.
Prowadząc obozy, pamiętam przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, kiedy zdarzyło mi się zimowisko z kilkunastoma dniami przy temperaturze minus 36 stopni, równiez dwa lub trzy obozy letnie, gdy przez dwa tygodnie temperatura w górach osiągała "trzydziestkę". Jednak takie warunki nie zmieniały wówczas niczego w programie obozów - ot, pozwalały jedynie sprawdzić, czy to, czego się wspólnie uczyliśmy na wszystkich innych wyjazdach, pozwala nam normalnie funkcjonować.
Ale też wtedy dla nas było frajdą nauczenie się bytowania w warunkach turystycznych, ładnego obozownictwa (choćby umiejętności ułożenia kilkunastu typów ognisk, w zależności od potrzeb - ze wstydem przyznaję, że dziś "wyrwany do tablicy", ustawię już tylko kilka, pozostałe musiałbym sobie przypomnieć), zdobnictwa obozowego, które nie rozpada się po dwóch dniach, a jednocześnie nie wymaga zastosowania kilogramów złomu przy montażu. Racjonalnego wykorzystywania sił ("umiejętności poruszania się") w terenie, aby cała grupa umiała poruszać się razem, a turystyka nawet na długich dystansach była frajdą, a nie niepotrzebną wyrypą, po której niewiele już się chce. Wreszcie, rozwijania wyobraźni i ciekawości świata, aby harcerz wychodząc z drużyny wiedział, gdzie, dokąd i po co chce jechać na urlop, umiał czynnie wypoczywać bez chwili nudy.
Ostatnio zauważam, że coraz częściej "przygodą" określa się sytuacje, w których adrenalina wali litrami i chce wyskoczyć przez uszy. No i fajnie, o ile taką przygodę traktuje się jak pewnego rodzaju sprawdzian, a nie stały i jedyny element gry.
Myślę, że to syndrom czasów - chociażby inny niż kiedyś udział mediów, często operujących na wyobraźnię widza skrajnymi obrazami (przykład reklam artykułów sportowych, czy niektórych kosmetyków).
Mam również wrażenie, że samo oczekiwanie przygody bywa niekiedy nieco "filmowe" - ma być groźnie, ciekawie, niesamowicie, ale jak w kinie, bez bólu, z dobrym zakończeniem (ostatniej uwagi nie odnoszę do "wyczynowców", regularnie trenujących określoną formę aktywności). Przykładem mogą być niektóre propozycje z ostatniego obozu, na którym byłem - kiedy włączyliśmy do programu wędrówki w terenie trudnym, poza szlakami i ścieżkami, zainteresowanie było spore... do czasu, aż krzaki na pasie granicznym w BPN nie zaczęły kaleczyć nóg, strażnik-przewodnik zaczął iść "normalnym tempem", a innym razem dopuki zbocze jednej z gór nie zamieniło się w potok podczas ulewy, jaka złapała nas na zejściu. Jedynie część osób świetnie bawiła się do końca, traktując to jako naukę na przyszłość - od niektórych usłyszałem pytania i wręcz zarzuty "Czy to właściwe w harcerstwie chodzić po górach w taki sposób, w takich warunkach? Jaki to ma sens?" - zupełnie, jakbyśmy kadrą obozu w odpowiednich momentach wciskali klawisz "Burza", "Wichura", "Niedźwiedź".
Pozdrawiam